fot. Jarosław Michalik

piątek, 7 września 2012

Dlaczego?

Od jakiegoś czasu ludzie zadają mi pytania: Po co to robisz? Dlaczego? Co w tym jest?

Skłoniło mnie to do refleksji. Okazuje się, że dpowiedź jest dość prosta, nie wymagająca dogłębnej psychoanalizy ;-) choć łatwiej ją zrozumieć ludziom uprawiającym jakiś rodzaj aktywności. Nie chodzi tylko o zwyczajne zakodowane w genach "zaorywanie" się, o spełnianie potrzeby zmęczenia dla lepszego samopoczucia, choć w tym pewnie też tkwi część prawdy.

Na to pytanie łatwiej odpowiedzieć sobie samemu poprzez udział w różnych imprezach ultra. Zazwyczaj wczesniej czy później dopada mnie na trasie jakiś kryzys. Jeśli zbyt ostro zaczynam, tak że w pewnym momencie jestem bardzo wyczerpany, kryzys przynosi pytanie: co ja tu k...a robię? Przecież mógłbym w tym czasie siedzieć sobie w ogródku przy grillu popijając kolejne piwko. No tak, ale to jest zbyt proste i nie daje tego czegoś...

No właśnie - co jest tym czymś?

Tu dochodzimy do sedna sprawy. Znajdowanie się w ciąglym ruchu, chodzenie, a zwłaszcza bieganie, pozwala czlowiekowi czuć się zdecydowanie lepiej, daje zastzryk energii. Mowi się o endorfinach wytwarzanych podczas aktywności i pewnie bardzo dużo w tym racji. Do tego dochodzi uczucie spełnienia po osiągnięciu wyznaczonego celu, np. pokonaniu danego dystansu. Zawsze na koniec trasy w ramach zorganizowanych imprez ultra-biegowych odczuwam przypływ dodatkowej energii. Dostaję kopa. Bardzo lubię te momenty. Niesiony odnalezionymi niewiadomo gdzie pokładami energii, lecę przed siebie, odczuwając kolejny raz radość z czegoś niesłychanie ważnego - za kolejną barierą zmęczenia stać mnie na jeszcze więcej - to jest właśnie to COŚ!!! Nie ma tutaj najmniejszego znaczenia miejsce na którym jest się sklasyfikowanym na koniec, najważniejsze jest to, że kolejny raz pokonalem własne słabości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz